niedziela, 11 listopada 2012

Roland Topor „Cztery róże dla Lucienne”

Roland Topor jakoś niedługo przed śmiercią wystąpił
w polskiej telewizji.
Sam widziałem na własne oczy – zaaranżowana została sytuacja, w której Topor rysuje postać młodej, półnagiej modelki. Ten mały, pucułowaty, podstarzały satyr długo nie wytrwał przed rozstawioną przed nim sztalugą. W pewnym momencie ruszył z lubieżnym uśmieszkiem w kierunku dziewczyny i usiłował ją capnąć za piersi. Tej jednak udało się przywołać napastnika do porządku. Ostudzony na krótko, po kilku minutach ponownie ruszył z wyciągniętymi przed siebie, serdelkowatymi dłońmi, nad którymi zdawał się najwyraźniej nie mieć kontroli.
Zobaczyłem wtedy kawałek prawdziwego Topora.
Dziś, jak to wspominam po wielu latach, z trudem sobie wyobrażam, że obecnie coś takiego dopuszczono by do emisji. Wszędzie teraz pełno strażników moralności i brakuje u nas w kraju takiego wpływowego topora, który ścinałby z rozmachem swoim absurdalnym ostrzem całą tę bigoterię.
Dziś ja czytam Ci Rolanda i żeby było bardziej po francusku, dźwięki w tle wygrywa na gitarze klasycznej w Paryżu kształcony muzycznie Jan Kasprzyk, znakomicie oddając ducha francuskiego surrealizmu.

Posłuchaj tutaj…  (ok. 8 min)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz